Masz dużo racji Betty. Mnie też rodzice nigdy do sportu nie gonili, a ja sama też ciągot nie miałam. I tak o. niby nie mam konkretnych problemów zdrowotnych (kręgosłup ostatnio nie dokucza właśnie jak wiecej ruchu mam) więc się wzięłam ale nie ukrywam że po 40 idzie to bardzo ciężko. Miałam epizody że ok 25 i 30 roku życia dość regularnie chodziłam na siłownię czy fitness, ale jakoś po 2 latach pochłaniały mnie inne sprawy i zaprzestawałam. Ciekawym przypadkiem jest moja koleżanka z podstawówki z jednej ławy, ostatnio się spotkałyśmy po latach dziestu z racji zlotu klasowego. Dziewczyna bardzo fajna ale w młodości ze sportem miała tyle wspólnego co ja oglądając skoki w tv, wręcz bym powiedziała że miała nadwagę i ogóleni była słoniowata i ciężkawa, razem dyszałyśmy biegając na 600 m w podstawówce. Otóż w wieku 30 lat zaczęła trenować rowery stacjonarne, jakieś 3 lata temu zrobiła instruktora i prowadzi zajęcia w fitnes klubach, właśnie mnie wyciągnęłą ostatnio na zajęciach to ledwo kopytem ruszałam przez 3 dni. Ale trzeba przyznać że w wieku 40 lat zająć się czymś takim to jednak trzeba mieć zaparcie,tym bardziej że w młodości żadnym sportem się nie parała.